Czy syreny faktycznie istnieją?
Niezwykła prowokacja Animal Planet.
Telewizje edukacyjne posuwają się coraz dalej, by zaszczepić w odbiorcach zainteresowanie losem zwierząt. Jeden z najgłośniejszych i najbardziej szkodliwych przykładów takiej innowacyjności to mockument zrealizowany przez Animal Planet.
W filmie z 2013 roku prowadzone jest śledztwo na temat tajemniczych ciał syren wyławianych z wód oceanów. Czemu miało służyć takie fałszerstwo?
Zasianie ziarna
Wyemitowany w Stanach w 2013 roku film Mermaids: The Body Found stał się od razu hitem, przyciągając przed odbiorniki telewizyjne blisko 32 miliony widzów.
Film skupiał się na analizie dziwnych ciał znajdowanych w różnych miejscach na wybrzeżach oceanów. Ciała oraz fragmenty organów mieli znajdować przypadkowi ludzie, po interwencjach marynarki wszystkie miały jednak znikać.
Czy możliwe aby należały do podobnych ludziom istot zamieszkujących wodne środowisko?
Aby nadać produkcji naukowego charakteru twórcy odwołali się do jednej z teorii na temat ewolucji człowieka, która zakładała „wyjście człowieka z wody”. Tak zwana hipoteza wodnej małpy zakłada, że początkowo człekokształtne małpy ewoluowały z wodnych stworzeń przystosowując się dopiero do życia na lądzie.
Dokumentalny charakter produkcji oraz autorytet kanału telewizyjnego zasiały w głowach amerykanów wątpliwość – „czy syreny naprawdę istnieją?”.
Jak się okazało większość odbiorców nie zrozumiała, że film był tylko stylizowany na dokument. Występowali w nim aktorzy, a na końcu pojawiła się też informacja o tym, że ukazane zdarzenia są fikcyjne.
Wiara w syreny rozprzestrzeniła się w takim tempie, że Narodowa Agencja Morska (NOAA) musiała wydać specjalne oświadczenie, zaprzeczając istnieniu syren!
Mimo szoku jaki wywołała produkcja w środowisku naukowym – „Animal Planet powinna szerzyć wiedzę a nie zabobony” – telewizja zdecydowała się na sequel „Mermaids: The New Evidence”.
Co naprawdę dzieje się w wodzie?
Twórcom produkcji nie chodziło jednak o wywołanie pytania „czy syreny są prawdziwe?” lecz pytanie „dlaczego czynimy z naszych oceanów środowisko niekorzystne dla życia?”
Nie przywiązujemy bowiem zbyt wielkiego znaczenia do wymierania delfinów czy wielorybów na skutek działalności człowieka, a tak bardzo potrafią nas poruszyć historie syren – istot w jakiś sposób podobnych do nas. To przesłanie przyświecające producentom serii.
Największym zagrożeniem dla ocenianego życia są obecnie wojskowe sonary wykorzystujące wysokie wibracje dźwięków, testowane na poziomie nawet 230 decybeli. Dla żyjących w wodzie zwierząt są to przerażające i traumatyczne fale dźwięków, od których mogą pękać żywe tkanki (!), powodując rozbicie kości i krwotoki mózgu.
Walenie starając się uciec przed tym koszmarem próbują wydostać się na powierzchnię, docierać na plażę jednak szybko giną.
Protesty organizacji takich jak Humane Society, Earth Justice czy Natural Resources Defense Council przeciwko tym praktykom nazywanym przez wojsko “stratami ubocznymi”, zdają się nie być wystarczające w walce o powstrzymanie wykorzystania morderczych sonarów.
Animal Planet postanowiło więc pokazać opinii publicznej co dzieje się pod wodą, „poza zasięgiem wzroku i naszych umysłów” sięgając po inne rozwiązanie.
Dramaty miłosne oddziaływają na nas bardziej niż wypełnione faktami filmy dokumentalne, dlatego twórcy filmu postanowili sięgnąć po fikcję, aby pokazać dramat kryjący się za wykorzystaniem wojskowych sonarów.
Podobną produkcję przygotowała kiedyś w historii inna poważana telewizja. W 2013 roku Discovery wypuściło serię filmów na temat prehistorycznego rekina olbrzyma.
W dwóch filmach mokumentalnych na temat Megalodona (Megalodon: The Monster Shark Lives, Megalodon: The New Evidence,) bohaterowie filmu przekonywali widzów, że pradawny rekin gigant pływa do dzisiaj w wodach oceanów.
Produkcja miała w założeniu twórców być wkładem w autentyczną dyskusję naukowego środowiska.
„Czy Megalodon istnieje współcześnie? (…) Przy niezbadanym oceanie na poziomie 95%, kto tak naprawdę wie? ” tłumaczyli twórcy produkcji.
Prowokacja w słusznym celu?
Słuszna idea wydaje się dawać argumenty dla zastosowania nietypowych rozwiązań. Czy jednak na pewno?
Jak zauważają krytycy produkcje tego rodzaju są szczególnie niebezpieczne dla dzieci, które nie są w stanie odróżnić prawdy od fikcji, budując w nich fałszywe przekonania na temat rzeczywistości. Jak widać po reakcji amerykańskich telewidzów z dorosłymi nie jest inaczej.
Jak napisał w swoim krytycznym tekście biolog David Shiffman „jeśli jesteś tak nieświadomy tego, co naprawdę dzieje się w oceanie, że wierzysz w istnienie organizmów, będących w połowie ludźmi w połowie rybami, to prawie na pewno nie zdajesz sobie sprawy z istotnych problemów, a tym bardziej, jak je rozwiązać”.
Współcześnie życie w oceanach stoi przed wieloma problemami – nie tylko związanymi z sonarami. Kolejne to zanieczyszczenie środowiska oraz przełowienie.
– Rafa koralowa w krytycznym stanie – grozi jej całkowite wymarcie
– Zobacz jak śmieci niszczą świat, w którym żyjemy!
– Wodny kosz oczyści przystań z pływających śmieci
Mimo iż syreny nie istnieją w wodach oceanów żyje wystarczająco dużo niesamowitych stworzeń, które warto ratować.
To co każdy z nas może zrobić, prócz wpłacania na organizacje ekologiczne, to kupować ryby od producentów stosujących zasady zrównoważonego połowu, używać toreb wielokrotnego użytku zamiast plastikowych i wspierać polityków zajmujących się działaniami na rzecz ochrony środowiska.
A dla telewidzów przestroga – aby nie ufać we wszystko co widzimy na srebrnym ekranie.