Urodzone dzisiaj dzieci mogą być ostatnim pokoleniem ludzi żyjących na Ziemi!
Ludzkość wyginie w przeciągu najbliższych 100 lat – tak twierdzi australijski mikrobiolog Frank Fenner. Naukowiec twierdzi, że na skutek przeludnienia, zużycia surowców oraz klimatycznych zmian już niedługo nasza planeta stanie się niezdatna do życia.
Przewidywania Fennera nie są oczywiście 100% pewną przepowiednią, jednak wyliczył on, że ludzkość nie jest w stanie obniżyć emisji gazów cieplarnianych, do poziomu który umożliwiłby uchronienie nas przed tym negatywnym scenariuszem. Kraje rozwinięte nie podejmują zresztą wystarczających działań, które mogłyby odwrócić tę tendencję – gdy na ostatnim zebraniu grupy G7 członkowie zawezwali wszystkie kraje do redukcji emisji CO2 do poziomu zero w przeciągu 85 latach naukowcy odrzekli – to stanowczo za późno.
Nie mówiąc już o tym, że ograniczenie emisji gazów cieplarnianych to tylko połowa roboty – i to jeszcze na dodatek ta łatwiejsza połowa. Dużo trudniejszym wzywaniem jest opracowanie technologii, które byłyby w stanie odwrócić postępujące już od dawna procesy degradacji.
W środowisku naukowym już cztery lata temu mówiono, że właśnie znajdujemy się w punkcie zwrotnym, że musimy podjąć natychmiastowe działania w celu ochrony przed skutkami efektu cieplarnianego. W 2007 roku doradca brytyjskiego rządu sir David King deklarował: „uniknięcie poważnych zmian klimatycznych nie jest już możliwe, te zmiany już nastąpiły, teraz pojawia się pytanie – jak uniknąć katastrofalnych zmian klimatycznych?”, natomiast od tego czasu emisja dwutlenku węgla wzrosła podobnie jak temperatura na ziemi.
Obniżenie emisji gazów cieplarnianych i przejście na bardziej ekologiczne źródła energii jest nieuniknionym krokiem by powstrzymać katastrofalny wzrost temperatur na Ziemi. Głównym celem jest powstrzymanie temperatury przed dalszym wzrostem. Nie możemy pozwolić aby średnia temperatura na naszej planecie podniosła się o więcej niż 2 stopnie Celsjusza.
Większy wzrost np. o 5 stopni (przewidywany na rok 2100), niesie ze sobą ryzyko powodzi, podniesienia się poziomu wód w oceanach, głodu, suszy i masowego wymierania gatunków. Punktem zwrotnym będzie natomiast podniesienie się obecnej temperatury na Ziemi o 6 stopni, co może uczynić większość naszej planety niemożliwą do zamieszkania, a przez to wyeliminować większość istniejących dzisiaj gatunków. Nawet zwiększenie temperatury o 2 stopnie spowoduje, że do 2100 roku podniesie się poziom wód wystarczający do usunięcia milionów organizmów żywych. Nic więc dziwnego, że Pentagon nazywa zmiany klimatyczne poważnym „czynnikiem zagrożeń” i rozważa jego potencjalny uciążliwy wpływ w swoich wszystkich planach.
Póki co cele zaoferowane przez Stany Zjednoczone (26 do 28 procent zmniejszenia emisji dwutlenku węgla do 2015 r.), Unię Europejską (40% do 2030) oraz Chiny (obniżenie o nieokreślony procent do 2030 roku) nie są nawet w stanie zbliżyć nas do celu, który jest konieczny do powstrzymania wzrostu temperatury o więcej niż 2 stopnie.
Tymczasem temperatura na naszej planecie już zdążyła się podnieść o 0,8 stopnia i nawet gdybyśmy powstrzymali emisję całego CO2 dzisiaj, to i tak nie uchroniłoby to nas przed dalszym jej podniesieniem się o o kolejne 0,8 stopnia ze względu na zawartość gazu już znajdującą się w powietrzu. Wygląda więc na to, że faktycznie przed osiągnięciem magicznej granicy 2 stopni dzieli nad jedynie 0.4 stopnia „bezpiecznego” buforu!
Zaproponowane ramy zmniejszania emisji gazów cieplarnianych są jednak absolutnie niewystarczające i tylko w niewielkim stopniu są nas w stanie uchronić przed degradacją środowiska. Żeby dyskutowane plany stanowiły coś więcej niż tylko placebo konieczne są również stanowcze działania mające na celu łagodzenia skutków już postępujących zmian.
Prócz sprawnego zarządzania w sprawie zbliżającego się kryzysu klimatycznego, przywódcy światowych mocarstw powinni zastanowić się również nad rozwojem i finansowaniem technologii potrzebnych do odwrócenia efektów naszych działań. Wiele z tych technologii zaliczyć można do technik tzw. „sekwestracji węgla” (wypalania). Pod uwagę brane są metody np. bezpiecznego składowanie dwutlenku węgla zamiast emitowania go, bardziej ryzykowne strategie, takie jak „wstrzykiwanie” w powietrze siarczanów, które odbijałyby więcej ciepła słonecznego w przestrzeń kosmiczną lub nawożenie żelazem oceanów, które produkowałyby większą ilość glonów pochłaniających CO2. Jednak najlepsze i najbezpieczniejsze sposoby na redukcję ilości dwutlenku węgla w naszej atmosferze jeszcze nie zostały wymyślone. Optymalna metoda musi dopiero zostać wynaleziona oraz odpowiednio uregulowana prawnie aby uniknąć tzw. „nieuczciwej geoinżynierii”.
Żadne z tych rozwiązań nie jest jak do tej pory skuteczną alternatywą dla emisji gazów. Stworzenie społeczeństwa wolnego od CO2 jest koniecznym długoterminowym celem, niezbędnym do uniknięcia katastrofy, bez względu na technologiczne ograniczenia i możliwości. Technika może „kupić” nam trochę czasu dla naszej planety, jednak wprowadzenie efektywnych technologii pozwalających na powstrzymanie globalnej katastrofy wymaga poniesienia nakładów finansowych porównywalnych do tych z czasów Zimnej Wojny. W przeciwnym wypadku działania podejmowane przez Organizację Narodów zjednoczonych pozostaną niewiele znaczącym w skali planety gestem.