7 lat temu

Geny czy wychowanie? O wpływie macierzyństwa na DNA dzieci

Geny uznaje się za stabilną i niezmienną podstawę naszej natury. Tymczasem okazuje się, że w pewnym stopniu układ genów może być zależny od środowiska naszego dzieciństwa.

Współcześni neuronaukowcy i kognitywiści od dawna wskazują, że pojawiające się w najróżniejszych przypadkach pytanie „geny czy wychowanie”, jest w gruncie rzeczy po prostu źle postawione. Nieważne czy pojawia się ono w tle dyskusji o adopcji, resocjalizacji nieletnich czy ocenie moralnej konkretnych przestępstw. Po prostu podobnie jak w przypadku dobrze znanej z filozofii czy literatury opozycji kultura versus natura, w świetle współczesnej nauki tego typu dychotomia wydaje się zwyczajnie nietrafiona. Mowa tu o wzajemnie wpływających na siebie czynnikach, których nie da się w prosty sposób oddzielić. Znany neurobiolog Vilayanur Ramachandran pisze w tym kontekście o rozwoju nieliniowym, którego nie da się ująć w procentowe zależności.

Zmieniające się geny

Mówiąc o wspominanym wpływie, można wskazywać na najróżniejsze zależności. Z jednej strony można zawsze argumentować, że pewne wybory środowiskowe są właśnie wspomagane genetycznymi uwarunkowaniami, a z drugiej wspomina się o plastyczności mózgu i tym, że doświadczenie w pewnym stopniu może modyfikować mózg. Zresztą, dla przykładu, Peter Rocherson i Robert Boyd formułują tezę, zgodnie z którą ewolucja kultury odgrywa znaczącą rolę w ewolucji genów. Jednocześnie najnowsze badania przeprowadzone w Instytucie Salka w Kalifornii i opublikowane w magazynie Science wskazują, że wpływ naszych pierwszych doświadczeń życiowych na geny może być jeszcze bardziej podstawowy.

Wyniki tychże badań wskazują, że rodzaj opieki macierzyńskiej wpływa na zmiany w DNA młodych myszy, na których przeprowadzano badania. Stąd też nasuwający się naukowcom wniosek wspierający teorie o tym, że środowisko naszego dzieciństwa jest niezwykle istotnym czynnikiem warunkującym nasz rozwój, a jego zaburzenia mogą mieć szerokie konsekwencje nawet w kontekście występowania ewentualnych zaburzeń neuropsychiatrycznych. Rusty Gage, jeden z profesorów biorących udział w badaniu, zwraca uwagę, że „myśleliśmy, że nasze DNA jest czymś stabilnym i niezmiennym, czymś, co czyni z nas tym, kim jesteśmy, ale rzeczywistość jest dużo bardziej dynamiczna. Okazuje się, że są w naszych komórkach geny, które są w stanie kopiować się i przemieszczać się, co oznacza, że może ono w pewnym sensie podlegać zmianom”.

 

Biegające geny

Chodzi tu o znane już od jakiegoś czasu tzw. skaczące geny (jumping genes), czyli o transpozony, a więc fragmenty naszego materiału genetycznego mogące przemieszczać się z jednego miejsca na drugie, a które odgrywają bardzo istotną rolę w powstawaniu nowych mutacji. Jak wspomniałem, wiadome było, że istnieją fragmenty DNA, które potrafią się przemieszczać, ale otwarte pozostawało pytanie, czy zjawisko to jest w pełni losowe, czy też można wyszczególnić jakieś wpływające na nie czynniki. Odpowiedź znaleziono właśnie w obserwacji opieki macierzyńskiej. Myszy, którymi opiekowała się bardziej uważna matka miały mniej skaczących genów L1, a te pozostawione bardziej niedbałym rodzicielkom miały ich więcej.

Naukowcy stawiają hipotezę, że taki stan rzeczy może być spowodowany chociażby większym narażeniem na stres myszek wychowywanych przez niedbałe matki, ale tego typu wnioski wymagają potwierdzenia, podobnie jak to jakie są funkcjonalne konsekwencje wzrostu liczby genów L1. Jednak z pewnością już dziś można powiedzieć, że tego typu badania po raz kolejny potwierdzają, jak ważna w rozwoju człowieka jest opieka jaką jest on otoczony w pierwszych latach życia.