Czy człowiek pojawił się w Ameryce ponad 100 tysięcy lat wcześniej?
Czasem zdarzają się odkrycia, które drastycznie zmieniają naszą wiedzę. Archeolodzy w San Diego zbadali kości mastodonta, które wskazują, że człowiek był obecny w Ameryce już 130 tysięcy lat temu. Nie zgadza się to z dotychczasowym stanem wiedzy o jakieś 115 tysięcy lat!
Co jakiś czas światem nauki wstrząsają wiadomości, które zmuszają do gruntownego przemyślenia przyjętych teorii i przeanalizowania alternatywnych rozwiązań. Obecnie archeologia żyje pytaniem o to, kiedy właściwie człowiek przywędrował na kontynent amerykański? Wszystko za sprawą koncepcji wysnutej na bazie analizy kości wymarłego zwierzęcia z rodziny trąbowców, opublikowanej na łamach magazynu Nature.
Przodkowie Indian
Skąd wziął się człowiek w Ameryce? Do tej pory stworzono przynajmniej kilka teorii wyjaśniających, jak przodkowie „rdzennych” mieszkańców tego kontynentu dostali się do swojej nowej ojczyzny oraz kiedy właściwie miało to miejsce. Badania genetyczne Indian przeprowadzone w 2012 roku przez prof. Andresa Ruiza-Linaresa z University College w Londynie i prof. Davida Reicha z Harvard Medical School wskazały na wystąpienie w historii trzech różnych fal migracyjnych ludności do tej pory zamieszkującej Azję. Wszystkie przedostały się na nowy ląd, przekraczając suchą stopą cieśninę Beringa.
Zgodnie z tą teorią większość Indian wywodzi się z pierwszej grupy, która znalazła się w Ameryce około 15 tys. lat temu. Archeolodzy do tej pory również byli dość zgodni, uznając, że najstarsze dowody na obecność człowieka na tym kontynencie datuje się jako pochodzące sprzed około 14 tys. lat. „Do tej pory”, ponieważ aktualne badania przeprowadzone na stanowisku archeologicznym Cerutti Mastodon w San Diego w Kalifornii wskazały, że człowiek mógł pojawić się tam już 130 tys. lat temu.
Od mastodonta do człowieka
Jakie odkrycie wywołało taką burzę w środowisku archeologicznym? Właściwie nie znaleziono nic specjalnego, a na dodatek nic, co na pozór miałoby jakiś większy związek z człowiekiem. Mianowicie chodzi o kości mastodonta, na których Daniel Fisher, paleontolog z Uniwersytetu Michigan, odkrył specyficzne pęknięcia oraz o znalezione niedaleko, sporych rozmiarów kamienie noszące ślady obróbki. Fisher twierdzi, że jeśli chodzi o niektóre fragmenty kości, to nikt nigdy satysfakcjonująco nie wyjaśni ich uszkodzeń bez uwzględnienia ludzkiej aktywności. Jego zdaniem znalezione kamienie pełniły rolę narzędzi do polowania i stanowią dowód na to, w jaki sposób kości zwierzęcia zostały pogruchotane. Kości, które przy pomocy metod radioaktywnego rozkładu uranu uznano za pochodzące sprzed 130 tys. lat. Wszystko to układa się w bardzo przekonującą i logiczną całość. Równocześnie stawia wielki znak zapytania przed tym, skąd w tym okresie i w tym miejscu mógł znaleźć się człowiek?
Póki nie pojawią się jasne dowody wyjaśniające tę kwestię, spora grupa środowiska archeologicznego będzie sceptycznie nastawiona do nowego odkrycia. Jak podkreśla Jon Erlandson, archeolog z Uniwersytetu w Oregonie, złamane kości i samotne kamienie nie tworzą jeszcze prawdopodobnego stanowiska archeologicznego. Potrzeba będzie dużo silniejszych dowodów na to, że to człowiek jest odpowiedzialny za nietypowe złamania.