Najsłynniejszy przypadek UFO w Polsce
Chociaż jesteśmy krajem, w którym częściej usłyszmy o objawieniu Matki Boskiej w korze niż zielonych ludzikach, był moment, kiedy moda na UFO dotarła również nad Wisłę.
Oto historia najsłynniejszego lądowania UFO na ziemiach Piastów.
Chłodny majowy wieczór, gdzieś na lubelskiej wsi – w Emilcinie, rok 1978. Rolnik wraca do domu swoją furmanką. Nagle spotyka nietypowych przybyszów – dwie niskie postaci o oliwkowej skórze i skośnych oczach, które dosiadają się do rolnika i razem z nim jadą wozem na pobliską polanę, gdzie zaparkowany jest ich wóz – statek kosmiczny.
Tak zaczyna się kosmiczna przygoda zwykłego mieszkańca wsi – Jana Wolskiego, rolnika po siedemdziesiątce z podstawowym wykształceniem.
Po zrelacjonowaniu zdarzenia żonie i sąsiadom do „badań” nad „zdarzeniem w Emilcinie” przystępuje ufolog Zbigniew Blania-Bolnar, który postanawia ustalić prawdziwość doniesień rolnika i nagłośnić sprawę. Przez kolejnych 30 lat będzie to najsłynniejszy i najlepiej udokumentowany przypadek kontaktu z istotami pozaziemskimi w Polsce.
„Zdarzenie w Emilcinie”
Według relacji rolnika dwie istotny dosiadły się do niego na wozie. Ich zielona skóra ani błony pławne między palcami nie zdziwiły mężczyzny tak bardzo, jak dziwny język, którym się posługiwali. Jak określił Wolski, ich słowa padały drobniutko a gęsto.
Po chwili cała czwórka zajeżdża na polanę, gdzie znajdował się pojazd „wielkości połowy autobusu”, lewitujący ok. 5 metrów nad ziemią, do którego można było dostać się czymś w rodzaju windy. Rolnik został przetransportowany do środka pojazdu, gdzie w towarzystwie dwóch kolejnych istot miał zostać przebadany.
Po szybkim i niezbyt inwazyjnym badaniu rolnik zostaje oddelegowany do wyjścia. Na pożegnanie mówi do kosmitów „do widzenia”, a ci lekko i uprzejmie się kłaniają.
Wolski idzie do domu, gdzie dzieli się swoją opowieścią z rodziną i sąsiadami, wszyscy razem wyruszają w miejsce zdarzenia, jednak pojazdu już tam nie ma. Widoczne są jednak ślady mogące świadczyć o obecności UFO.
Najlepiej udokumentowany przypadek UFO w Polsce
O wydarzeniu dowiaduje się łódzki ufolog – Zbigniew Blania, który ekspresowo dociera na miejsce zdarzenia i przystępuje do badań. Rozpoczyna serię rozmów z mieszkańcami i świadkami, zbiera dowody, analizuje stan psychiczny mężczyzny, jego zdolności psychiczne oraz fizyczne.
Wkrótce znajduje się również drugi świadek zdarzenia – sześcioletni chłopiec z Emilcina, który miał widzieć „spadający samolot”.W wyniku badań realizowanych wspólnie z psychologami i psychiatrami ogłoszono werdykt – Wolski mówi prawdę. A przynajmniej całkowicie wierzy w to, co opowiada.
Zdarzanie w Emilcinie zaczęło wyglądać naprawdę wiarygodnie. Blania w kolejnych latach zajął się propagowaniem prawdy o kosmitach w Polsce, wydaje dwie książki na temat przebadanych przez siebie zdarzeń, prowadzi wykłady, staje się ufologicznym autorytetem.
Czyżby kosmici faktycznie odwiedzili naszą ojczyznę?
Przez 30 lat dochodzenie przeprowadzone przez łódzkiego ufologa było traktowane przez środowisko jak niepodważalny dogmat. Dopiero w 35 lat po zdarzeniu, zdecydował przyjrzeć mu się publicysta Bartosz Rdułtowski.
W 2012 roku rozpoczął wnikliwe badania na temat incydentu. Zainteresowały go głównie metody, jakimi Blania posłużył się do weryfikacji doniesień Wolskiego. Dokonując dziennikarskiego śledztwa zakrojonego na szeroką skalę, dociera do archiwalnych dokumentów Blani, m.in. jego korespondencji, kaset magnetofonowych z „przesłuchań” świadków. Sam również przeprowadza rozmowy z niegdysiejszymi bohaterami wydarzeń.
Swoje wnioski publikuje w książce „Tajne operacje. PRL i UFO”, stwierdzając, że zdarzenie w Emilcinie to mistyfikacja i zemsta jednego ufologa na drugim.
Wojna ufologów
Jak stwierdził Rdułtowski, całe zdarzenie było mistyfikacją i pułapką założoną przez jednego ufologa na drugiego. Zastawiający sidła Witold Wawrzonek był w osobistym konflikcie z Blanią.
Postanowił odegrać się na rywalu za publiczną kompromitację – Blania zaprosił Wawrzonka do udziału w programie telewizyjnym, w którym hipnotyzer Lech Emfazy Stefański miał zaszczepić w umyśle Wawrzonka fałszywe wspomnienia.
Zaskoczony skutecznością hipnotyzera i upokorzony Wawrzonek postanowił więc odegrać się na rywalu i pokonać go tą samą bronią. Zahipnotyzował przypadkowego człowieka wmawiając mu, że doszło do spotkania z UFO – to tłumaczy pozytywną weryfikację wspomnień rolnika przez psychologów i psychiatrów.
Mężczyzna by przekonany, że doszło do spotkania, ponieważ doszło do niego w jego głowie. Następnie po zastawieniu sideł „po przyjacielsku” poinformował Blanię o zdarzeniach z Emilcina. Ten, czym prędzej udał się na miejsce i rozpoczął badania.
Celem Wawrzonka była kompromitacja ufologa, poprzez wyjawienie mu całego spisku. Jednak sprawy potoczyły się niespodziewanie – w badania zaangażowało się wiele osób, które zaczęły coraz bardziej uwiarygadniać scenariusz wydarzeń. Widząc, jak sprawa wymyka się pod kontroli, Wawrzonek zamilkł.
Mimo niecnych celów on sam, podobnie jak rywal skorzystali na mistyfikacji – popularyzując tematykę UFO i budując własne autorytety.
Z czasem obydwaj zaczęli propagować historię o lądowaniu kosmitów, gdyż była zbyt korzystna, aby wyjawić prawdę. Prawdopodobnie sam Blania po jakimś czasie zorientował się, że padł ofiarą mistyfikacji.
Najprawdopodobniej do spotkania z UFO na ziemiach polskich nie doszło – przynajmniej nie w Emilcinie w 78. roku.
Jak skomentował autor: „moja książka jest bardzo groźna dla ufologii, bo pokazuje jej wszystkie słabości i ułomności”.