Wodzić oczami po angielsku, czyli eye tracking a testy językowe
Okulografia, czyli eye tracking to technika badań oparta na śledzeniu ruchów gałek ocznych. Jest wykorzystywana przy analizie najróżniejszych zjawisk i procesów, niekoniecznie tych bezpośrednio związanych ze wzrokiem. Jak się okazuje, może być przydatna przy sprawdzaniu poziomu znajomości języka.
Niedawno pisaliśmy, że wiek odgrywa bardzo istotną rolę w nauce drugiego języka i jeśli chcemy osiągnąć poziom tzw. native speakers to najlepiej, jeśli zaczniemy się uczyć przed osiemnastym rokiem życia. Do tego, że warto uczyć się języków, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, zwłaszcza że zdaniem naukowców z MIT nasz poziom językowy można łatwo odczytać już na podstawie obserwacji naszych oczu w trakcie czytania.
Eye tracking nie taki nowy
Warto zwrócić uwagę, że okulografia nie jest żadnym nowym wynalazkiem, a technika śledzenia ruchów gałek ocznych jest znana już od końca XIX w. W ten sposób uzyskiwane wyniki wykorzystywane są w najróżniejszych badaniach psychologicznych, kognitywistycznych, ale także w marketingu, gdzie bada się punkty skupienia wzroku w celu weryfikacji, w jaki sposób ludzie postrzegają dany obiekt czy stronę internetową.
Metoda nie jest więc nowa, ale wraz z rozwojem technologii oczywiście zmienia się także typ urządzeń do eye trackingu. Z kolei wraz ze wzrostem jakości sprzętu w oczywisty sposób rosną też możliwości badawcze, a metoda ta jest obecnie bardzo popularna w najróżniejszych badaniach dotyczących percepcji i nie tylko. Dobrym przykładem są tu aktualne badania, w których na podstawie analizy wyników pochodzących z kamer rejestrujących ruch gałek ocznych osób w trakcie czytania, wyciągnięto wnioski na temat wykonywanego przez oczy wzoru ruchu a poziomu zaawansowania w języku, w którym napisany jest dany tekst.
Nowoczesny test językowy
Yevgeni Berzak z MIT, jeden z uczestników badań, zwraca uwagę, że obserwacja ruchu gałek ocznych w trakcie czytania niesie ze sobą wiele informacji. Wszystko zaś opiera się na ciekawej obserwacji, że w trakcie czytania wcale nie wodzimy wzrokiem po tekście w jednostajny i równomierny sposób, jak zakładamy z perspektywy czytającego. Jest to swoją drogą kolejny argument w dyskusji, że nasza świadomość jest tylko czubkiem góry lodowej, a procesy percepcyjne zwykle przebiegają nieco odmiennie od tego, jak nam się wydaje. Oczy skaczą od jednego słowa do drugiego, zwykle do przodu, ale czasem też do tyłu i fiksują się na pojedynczych słowach na 200 – 250 milisekund. Chyba że czytamy w obcym języku. W tej sytuacji oczywiście dłużej koncentrujemy się na poszczególnych słowach.
Tak było również w przywoływanych badaniach przeprowadzonych na MIT. Wzięło w nich udział stu czterdziestu pięciu studentów, dla których angielski jest drugim językiem (w grupie znaleźli się użytkownicy chińskiego, japońskiego, portugalskiego i hiszpańskiego). Ich wyniki porównano z grupą trzydziestu siedmiu osób anglojęzycznych. Rzecz jasna wyniki wskazujące, że osoby, które czytają w języku obcym, dłużej koncentrują się na poszczególnych słowach, są oczywiste. Jednak otrzymane w ten sposób dane wykorzystano w głębszy sposób i zestawiono je z wynikami dwóch testów standaryzujących znajomość języka angielskiego (MET i TOEFL). Dlatego też autorzy badania twierdzą, że uzyskane wyniki pozwalają myśleć, że nowa metoda ma w sobie potencjał do pełnienia roli kolejnego narzędzia sprawdzającego znajomość języka. Czy niedługo w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej na stanowisko wymagające znajomości angielskiego na najwyższym poziomie, dostaniemy po prostu okulary do eye trackingu i kartkę tekstu? Pewnie w najbliższym czasie nie, ale kto wie, co jeszcze przyniesie w przyszłości technologia.