Jak ludzie prawie wyginęli 70 000 lat p.n.e.?
W głowie się nie mieści, że na Ziemi żyje ponad 7,8 mld ludzi, a liczba ta stale rośnie. ONZ szacuje, że do 2050 r., planetę zamieszkiwać będzie 9 mld. Podczas gdy inne gatunki wymierają w rekordowym tempie, ludzkość nie przejawia najmniejszych podobnych oznak. Może się więc wydawać nieco dziwnym fakt, że istniał pewien okres, w którym to istoty ludzkie niemal zniknęły z powierzchni Ziemi.
5. Możliwe, że istniało tylko 40 par zdolnych do rozmnażania
Badania prowadzone przez biologów molekularnych na Uniwersytecie w Oxfordzie zakończono wnioskiem, że rodzaj ludzki w pewnym okresie został zredukowany do około tysiąca zdolnych do reprodukcji dorosłych osobników, a autor badań – Sam Kean uważa, że znalazł dowód na istnienie jedynie czterdziestu. Ciężko w pełni pojąć to fascynujące odkrycie, ze względu na jego następstwo. W jaki sposób tysiąc par zdołało poszerzyć gatunek do 7,8 mld? Efekt wąskiego gardła.
W niedalekiej przeszłości Mirungi północne również padły jego ofiarą. W latach 90. XIX w., w wyniku bezlitosnego kłusownictwa, populacja tych fok zmniejszyła się do zaledwie 20 osobników. Rzecz jasna doprowadziło to do zmniejszenia zróżnicowania genetycznego tego gatunku. Od swojej niedoszłej anihilacji, Mirungi północne osiągnęły liczbę ponad 30 000 osobników, jednak nadal noszą znamiona efektu wąskiego gardła. Mirungi południowe cechuje większe zróżnicowanie genetyczne niż ich północnych kuzynów, ponieważ rzadziej padały one ofiarą polowań.
4. Co spowodowało efekt wąskiego gardła u ludzi?
Około 70 000 lat p.n.e. wybuchł indonezyjski wulkan Toba. Nie był to zwykły wulkan. Podczas wybuchu wyrzucił w powietrze odparowaną skałę na wysokość ponad 1 km. Uznawany jest za największą erupcję wulkaniczną, o której wiadomo.
Dla porównania erupcja wulkanu Św. Heleny w 1980 r. wyrzuciła 1 km2 skały, Wezuwiusz w 79 r. n.e., 3 km2 skały i innych materiałów, a wybuch Tambory w 1815 r. wyzwolił zatrważające 80 km2. Erupcja Toby pokryła ziemię przytłaczającą ilością materiału o łącznej objętości 2800 km2. Warstwy popiołu pochodzącego z tego wybuchu są nadal widoczne w południowej Azji i w Oceanie Indyjskim.
3. Niedoszłe wyginięcie człowieka
Po erupcji Toby, w powietrzu znalazło się tyle pyłu i popiołu, że słońce zostało przysłonięte na 6 lat. Nietrudno sobie wyobrazić jak ciężko i nieprzyjemnie wyglądało życie na Ziemi przy ograniczonym dostępie do słońca, a dla wczesnych ludzi okazało się niemal zabójcze. Brak słońca i efekty erupcji zakłóciły sezonowe opady, zablokowały potoki, a nawet przetrzebiły zasoby drzew i owoców. Gorący popiół spalił lasy, prowadząc do masowego głodu wśród ludzi, próbujących znaleźć środki do przeżycia w pokrytym wulkanicznym materiałem środowisku. Wielu naukowców uważa, że był to okres, w którym ludzkość doświadczyła efektu wąskiego gardła.
Niektórzy twierdzą, że przez utrzymujący się w powietrzu popiół, już i tak chłodna planeta stała się jeszcze zimniejsza. Temperatura w ostępach Afryki wschodniej mogła spaść nawet o 20 stopni, utrudniając życie małej grupie utrzymujących się przy życiu ludzi.
2. Ekspansja ludzkości
Większość historii z dobrym zakończeniem ma swój najgorszy moment tuż przed triumfem i nie inaczej było w przypadku ludzi. Po okresie, który niemal spowodował ich wyginięcie, ludzkość odbiła się od dna, jednak ta ekspansja nie zajęła jednej nocy. Osiągnięcie populacji liczącej miliard ludzi w 1804 r. zajęło nam ponad 200 000 lat. W 1960 r. liczba ta wzrosła do 3 miliardów, a mniej więcej co 13 lat przybywa kolejny miliard.
Przy tak dużym wzroście populacji, wielu ludzi zaczęło zastanawiać się nad zdolnością człowieka do zwalczania zagrożeń, które może napotkać, stale wykorzystując zasoby naturalne planety. Niektórzy twierdzą, że zmiana klimatu jest największym z tych zagrożeń, jeszcze inni mówią o odizolowanych w lasach chorobach, które teraz mogą przedostać się do świata ludzi. Ciężko stwierdzić z całą pewnością co będzie dla ludzkości największą groźbą, jednak jeśli udało nam się zwalczyć zagrożenie wyginięcia wcześniej, prawdopodobnie uda się to ponownie. A przynajmniej niektórym.
1. Ludzkości nadal grozi wymarcie… jednak jeszcze nie teraz
W środowisku naukowców są tacy, którzy nie tylko wierzą w wymarcie ludzkości, ale mają też całkiem niezłe pojęcie, kiedy może to nastąpić. W jednym z artykułów naukowych uczeni przestrzegali, mówiąc: „prawdopodobieństwo globalnej katastrofy jest bardzo wysokie”. Broń atomową i zmiany klimatu nazwali „najważniejszymi zagrożeniami egzystencji człowieka”. Przy niechęci lub niemocy światowych mocarstw do zajęcia się tymi problemami, nie jest pozbawionym sensu zastanawianie się, jak długo jeszcze możemy tak pociągnąć.
Życie na Ziemi doświadczyło już pięciu masowych wyginięć, z czego ostatnie miało miejsce 252 miliony lat temu. Znana jako „Wielkie Wymarcie” katastrofa zgładziła 95% morskiego życia, w efekcie podwyższenia kwasoty oceanów. Geofizyk Daniel Rothman uważa, że obserwujemy obecnie zatrważającą i podobną do tamtej sytuację, tym razem spowodowaną globalnym ociepleniem. Rothman twierdzi, że niebawem poziom węgla w oceanach wzrośnie do tego stopnia, iż wymieranie gatunków stanie się nieuniknione. Według jego przewidywań, masowe wymieranie, które zniszczy całą ludzką cywilizację, rozpocznie się w 2100 r.
Kolejnym powodem, dla którego naukowcy wierzą w możliwość wyginięcia ludzi, jest ich niemożność do nawiązania kontaktu z innymi formami inteligentnego życia. Elementy życia są powszechne we wszechświecie, co oznacza, że przy sprzyjających warunkach inteligentne życie może powstawać na innych planetach tak jak na Ziemi. Czemu jeszcze nie nawiązaliśmy kontaktu? Sugeruje się, że inteligentne formy życia mają tendencję do samounicestwienia, co może oznaczać, że pozaziemskie istoty nie nawiązały do tej pory kontaktu, ponieważ zdążyły już doprowadzić do własnej destrukcji. Jeśli tak się stało, i to właśnie inteligentne formy życia są odpowiedzialne za własne wyniszczenie, co pozwala przypuszczać, że ludzkość postąpi inaczej?