NASA przygotowuje scenariusze ratunkowe w przypadku zderzenia z asteroidą
Pamiętacie „Armagedon”? Bruce Willis leci na asteroidę zagrażającą Ziemi, by powstrzymać katastrofę. Jak stwierdziła NASA w rzeczywistości na takie działanie byłoby jednak o wiele za późno.
Nad możliwymi do zastosowania rozwiązaniami głowi się specjalny zespół Agencji Kosmicznej.
Nie ma jednak żadnego zagrożenia – NASA powołała grupę roboczą badającą jedynie symulacje.
W filmie rozwiązaniem miał być odwiert w asteroidzie i umieszczenie w nim ładunków nuklearnych, które roztrzaskałyby skałę na mniejsze części. Nie moglibyśmy jednak posłużyć się tym „sprawdzonym” scenariuszem.
Agencja poszukuje rozwiązania wspólnie z Federalną Agencją Zarządzania Kryzysowego (FEMA) oraz amerykańskim Departamentem Energii i Sił Powietrznych oraz kalifornijskimi służbami ratunkowymi. Celem symulacji jest przeszkolenie jednostek, w jaki sposób będą reagować, jeśli faktycznie wykryjemy asteroidę na kursie kolizyjnym z Ziemią.
Choć NASA twierdzi, że szanse na tego typu zdarzenie są bardzo mało prawdopodobne, hipotetyczna możliwość istnieje. Agencja kosmiczna jest świadoma obecności blisko 659 obiektów znajdujących się w pobliżu Ziemi, z których każdy ma hipotetyczną choć wąską szansę uderzenia w nas w ciągu najbliższych 100 lat.
„Żaden z tych obiektów nie stanowi poważnego zagrożenia w najbliższym stuleciu, ponieważ prawdopodobieństwo kolizji jest wyjątkowo małe oraz dlatego, że same asteroidy są niewielkie” skomentował Paul Chodas z Centrum ds. Bliskich Obiektów NASA.
„Niemniej jednak musimy kontynuować poszukiwania planetoid w przypadku, gdyby pojawiła się taka, która będzie zmierzać w naszym kierunku”.
Z tą hipotetyczną możliwością musieli skonfrontować się uczestnicy symulacji, którym kazano rozwiązać koszmarny, ale fikcyjny scenariusz: w ciągu najbliższych czterech lat duża planetoida ma 2 procent szans na zderzenie z Ziemią.
Choć 2 procenty to mało jest to zdecydowanie zbyt dużo by nic z tym nie robić. Zwłaszcza jeśli prawdopodobieństwo uderzenia może zwiększać się wraz ze zbliżaniem się do Ziemi.
Datę uderzenia oszacowano na 20 września 2020, rozmiary skały to między 100 a 250 metrów średnicy, przewiduje się, że ma uderzyć gdzieś w wąskim paśmie kuli ziemskiej na terenie USA.
Chociaż scenariusz może wydawać się ponury, uczestnicy mają przynajmniej czas aby zaplanować swoją odpowiedź. W rzeczywistości często odkrywamy asteroidy niespodziewanie zaledwie na dzień od ich przejścia obok Ziemi.
W poprzednich symulacjach NASA, misje takie jak ta z „Armagedonu” były brane pod uwagę. Jak stwierdzili uczestnicy symulacji cztery lata to jednak zbyt krótki czas by przygotować taki projekt (nie mówiąc już o 18 dniach, jakie mieli bohaterowie filmu).
Potrzeba bowiem do dwóch lat, aby zbudować statek kosmiczny potrzebny do wykonania tego zadania, a następnie być może kolejnego roku na to, aby dotrzeć na asteroidę. To oczywiście za mało czasu, aby bezpiecznie zniszczyć lub przekierować planetoidę.
Tymczasem scenariusz staje się coraz gorszy. Podczas gdy ludzkość obserwuje zbliżającą się asteroidę, prawdopodobieństwo uderzenia ostro wzrasta aż do 65 procent po zaledwie trzech miesiącach, a następnie skacze do 100 procent cztery miesiące później w maju 2017 r.
Ponieważ prawdopodobieństwo wzrasta, przewidywane miejsce uderzenia staje się coraz bardziej precyzyjne – południowa Kalifornia lub wybrzeże Oceanu Spokojnego.
Uczestnikom symulacji zadano opracowanie i skoordynowanie planu działań ratowniczych zastanawiając się co można zrobić wiedząc już, że asteroida jest na kursie kolizyjnym.
Plan obejmuje oszacowanie wpływu i potencjalnego przemieszczenia ludności w dotkniętych obszarach, wraz z informacjami na temat infrastruktury jaka może zostać naruszona przy uderzeniu. Zespół miał również zastanowić się, jak mogliby reagować ludzie na wieść o zbliżającym się „Armagedonie”.
Według Chodas nawet jeśli asteroida miałaby wylądować na Pacyfiku, a nie bezpośrednio w centrum miejskim jak Los Angeles, konsekwencje byłyby ogromne.
„Gdyby asteroida uderzyła w wody przybrzeżne wygenerowałaby małe tsunami w zależności od tego jak daleko od brzegu doszłoby do uderzenia. Nie byłoby takie jak w filmach, lecz małe. Prawdopodobnie wielkości metra zanim dotarłoby do wybrzeża. Spowodowałoby jednak powódź i szkody w infrastrukturze”.
Ale sytuacja byłaby znacznie gorsza jeśli asteroida uderzyłaby w słoneczną Kalifornię.
„Fala uderzeniowa byłoby głównym zagrożeniem jeśli do zderzenia doszłoby gdziekolwiek na Ziemi. W tym przypadku zderzenie byłoby odpowiednikiem eksplozji o sile 50 megaton. Byłoby katastrofalne dla regionu na obszarze 40-50 km w promieniu wokół punktu uderzenia”.
NASA nie podało do wiadomości jakie rozwiązania zaproponowali uczestnicy symulacji. Warto pamiętać, że w przeciwieństwie do całej naszej dotychczasowej historii teraz mamy zdolność do reagowania na zagrożenie poprzez ciągłe obserwacje, przewidywania, planowanie reakcji i łagodzenia ewentualnych skutków.
Gdyby jednak mimo wszelkich wysiłków, nie udało się zapobiec katastrofie, CNN ma przygotowaną muzykę i pożegnalną audycję, na wypadek końca świata.
Źródło: NASA