5 nieoczywistych ciekawostek o sowach
W dzisiejszym odcinku zajmiemy się bardzo charakterystycznymi zwierzętami. Są niepowtarzalne, wyjątkowe, zachowują się nietypowo i wiodą bardzo oryginalny tryb życia. W dodatku obudowane są wielką symboliką, którą nie mogą pochwalić się inne gatunki ptaków. Sprawdźmy więc, dlaczego tak jest.
1. Dlaczego sowa jest symbolem mądrości
Nie musimy udowadniać, że sowy są przepełnione symboliką mądrości w naszej kulturze. Widać to choćby od mitologii greckiej, gdzie sowa jest symbolem Ateny, bogini mądrości, aż po zupełnie współczesnego Pana Sowę z Kubusia Puchatka. Zdumiewające jest jednak to, że bez względu w jakie czasy i do jakiej kultury się nie przeniesiemy, to sowy wciąż będą miały tam bardzo podobną symbolikę. Indianie z Ameryki Północnej, czy nawet Majowie też uważali je za ucieleśnienie mądrości, choć z kulturami Starego Kontynentu nie mieli wcześniej kontaktu.
Dzieje się tak, ponieważ wiele rzeczy i zjawisk jest bardzo uniwersalnych bez względu na kulturę. I tutaj przechodzimy do wiedzy bardzo konkretnej. Od zarania dziejów ludzie na całym globie rozumieli świat w bardzo podobny sposób. Największym i najważniejszym zjawiskiem, które kierowało całym życiem, był cykl nocy i dnia. Oczywiście ludzie, korzystając z dnia od wschodu do zachodu słońca, utożsamiali tę porę doby z życiem, a słońce, które zapewniało światło, utożsamiano z dobrem. Noc była natomiast zupełnym przeciwieństwem, więc kojarzona była ze śmiercią i złem. Jednak nie tylko – noc, ze względu na jej nieprzebrany mrok, kojarzyła się też z tajemniczością, a wręcz z magią.
Jak wiemy, sowy prowadzą nocny tryb życia, więc nie dość, że naprawdę ciężko ujrzeć je za dnia, to w dodatku potrafią panować nad mrokiem, ciemnością i właśnie całą tą nocną magią. Widzimy więc, że były to zwierzęta nieuchwytne, niemal „niewidoczne”, które musiały mieć w sobie jakieś niesamowite zdolności, aby radzić sobie ze wszystkimi niebezpieczeństwami nocy. Musiały być wyjątkowo silne, nieustraszone i przede wszystkim – mądre, aby okiełznać wszystko to, czego ludzie nawet nie potrafili dostrzec, czy zrozumieć.
Tutaj pojawia się niezwykle interesująca ciekawostka językowa, która wszystko wyjaśnia. Słowo „magia” kojarzy nam się dziś z zabobonem, iluzją, czy po prostu oszustwem, dlaczego więc władanie magią kojarzymy w tym przypadku z mądrością? Z bardzo prostego względu – kiedyś magia i mądrość to było dokładnie to samo słowo i zjawisko. Po prostu z biegiem czasu i rozwoju nauki zaczęto rozróżniać to, co dziś uważamy za „magiczne”, czyli niepotwierdzone, od tego co słusznie „mądre”, czyli naukowo udowodnione.
Pamiątką czasów, w których magia była mądrością, jest choćby Biblia, w której występują Trzej… no właśnie. Trzej Królowie, prawda? Właśnie takie święto obchodzimy. W wielu wersjach biblijnych opowieści spotykamy jednak trzech mędrców, czy nawet astrologów, choć w starszych wersjach byli oni nazywani wprost trzema magami. W kulturach hiszpańskojęzycznych do dziś nazywa się ich królami magami Reyes Magos, a w grece są to magoi. Nie ma tu miejsca na pomyłkę, słowo mag oznaczało po prostu mędrca, człowieka o wielkiej wiedzy. Nie bez przypadku mityczni magowie i nawet baśniowi druidzi byli jednocześnie osobami, które potrafiły czarować i tymi, do których wszyscy przychodzili po poradę, aby skorzystać z ich nieprzebranej wiedzy. Spójrzmy choćby na Panoramiksa z komiksów o nieustraszonych Galach.
Tutaj przechodzimy do kolejnej pamiątki po znaczeniu słowa „magia” zachowanej w słowie magister. Jest to doskonale wszystkim znane słowo pochodzące z łaciny, które oznacza osobę, która włada wiedzą, mądrością, czyli tym, co dawniej nazywano „magią”. Stąd właśnie pierwszy człon „mag” w tym słowie i doskonale rozumiemy, że z magicznym zabobonem nie ma to dziś nic wspólnego.
Mamy nadzieję, że po takim wyjaśnieniu wszyscy doskonale rozumiemy, jak łatwo było „nadać tytuł magistra” zwierzęciu, które panuje nad tajemniczymi, magicznymi i niezrozumiałymi dla ludzi siłami budzącymi się nocą.
2. Sowy są też symbolem i zwiastunem śmierci
Wyjaśniliśmy skąd ta cała mądrość i że jest to powiązane z nocnym trybem życia sów. A że noc utożsamiana jest ze śmiercią, to jest to druga najczęściej przypisywana sowom symbolika. Nie może być jednak aż tak prosto! Poza tym oczywistym powiązaniem istnieją jeszcze inne. Pohukiwania sowy, straszne same w sobie, zawsze budziły grozę i nie zachęcały do zapuszczania się w mrok. Z tego zupełnie naturalnego lęku korzysta się do dziś choćby w kinowych horrorach.
Skąd ten lęk? Przyczyna jest bardzo prosta. W ciemnym lesie doskonale słyszymy sowę, zdajemy sobie więc sprawę z tego, że ona tam jest, jednak nie jesteśmy w stanie jej zobaczyć, więc nigdy nie wiemy, gdzie tak naprawdę się znajduje. Poczucie czyjejś niewidzialnej obecności zawsze kojarzy się ze strachem, ponieważ nie mamy żadnej kontroli nad taką sytuacją i jeśli ta „niewidzialna” rzecz, osoba, czy właśnie sowa, się nam pokaże, to za każdym razem będzie to dla nas zaskoczenie, bo nie będziemy wiedzieli, z którego kierunku możemy się jej spodziewać.
Kolejną rzeczą po tej złej stronie sowiej symboliki jest pewne uwarunkowanie, które wytworzyło się już za sprawą ludzi. W zamierzchłych czasach wiele plemion używało tajnych znaków i systemów komunikacji. Jednym z nich było przekazywanie informacji „zakodowanej” w formie naśladownictwa ptasich odgłosów. Dajmy na to, że jeśli ktoś naśladował odgłosy wydawane przez jaskółkę, to oznaczało to „chodźcie w moim kierunku”, a kiedy te wydawane przez pustułkę, to miał na myśli „nic tu nie ma, idźmy w innym kierunku” – to tylko przykłady dla zobrazowania sytuacji, dziś nie jesteśmy w stanie określić, jakie dokładnie odgłosy, za co odpowiadały… z małym wyjątkiem. Najważniejszym komunikatem od zawsze był komunikat ostrzegawczy, alert, alarm.
Jeśli do wioski, czy plemiennej grupy zbliżał się atak nieprzyjaciela, to sygnalizowano go naśladowaniem pohukiwania sowy. Działo się tak z niezwykle prostego względu. O ile ciężko jest się nauczyć skomplikowanych dźwięków wydawanych przez inne ptaki, o tyle każdy jest w stanie zrobić „huu-huu”. A najważniejsze było właśnie to, aby każdy był w stanie ostrzec swoich ludzi przed zagrożeniem. W tym wypadku najczęściej przed atakiem innego plemienia.
Właśnie przez takie systemy porozumiewania się sowy były mocniej kojarzone ze śmiercią, a ich pohukiwania zwiastowały wielkie niebezpieczeństwo. Najsilniej oddziaływało to wśród ludów germańskich, w tym skandynawskich, a także wśród rdzennych Amerykanów.
3. Sowa w niewielkim stopniu składa się z sowy
Symbolikę mamy już wyjaśnioną. Przejdźmy więc do bardziej przyziemnych spraw.
Sowa, jaką widzimy to w rzeczywistości pióra, puch i jeszcze raz pióra. W rzeczywistości samo jej ciało jest niewielkie, a za jej sporą objętość odpowiada odpowiednie upierzenie. Pióra od góry pokryte są także puszkiem, co ma bardzo konkretne zadanie. W trakcie ruchów wykonywanych w locie pióra nie uderzają o siebie, a jedynie ślizgają się po puchu. Dzięki temu nie wydają żadnych odgłosów i sowa może być bezgłośna. Sprawia to, że zwierzęta, na które poluje, nie słyszą zbliżającego się ataku.
Na powyższej ilustracji widzimy, ile tak naprawdę sowy jest w sowie.
4. To nie wzrok a słuch jest najważniejszym zmysłem sowy
Jeśli już przy polowaniu jesteśmy, to warto wiedzieć, że sowy w trakcie polowań posługują się głównie słuchem. Ich wzrok jest oczywiście wyjątkowo dobry i w szczególności w trudnych warunkach oświetleniowych widzą o wiele lepiej od innych zwierząt, jednak to słuch służy im do precyzyjnego namierzania ofiar.
Żeby zmysły były precyzyjne, to narząd, który je odbiera, musi być równie precyzyjny i duży! Im więcej światła wpada do tych dużych oczu, tym lepsze i bardziej dokładne nocne widzenie. Im szerzej rozstawione oczy, tym lepsze widzenie głębi i przestrzeni. To tak jak z głośnikami stereo – kiedy są ustawione daleko od siebie po prawej i po lewej stronie, to możemy dokładnie rozpoznać, z której strony aktualnie wydobywa się dźwięk. Kiedy stoją dokładnie w tym samym miejscu, to nawet z niedużej odległości nie będziemy w stanie wskazać, który z nich właśnie gra. Jeśli głośnik jest duży, to dźwięk przeważnie będzie miał wyższą jakość i precyzję. Jeśli będzie malutki, jak te w naszych telefonach komórkowych, to jakość dźwięku będzie nieporównywalnie gorsza.
Dopiero z tą wiedzą możemy przyjrzeć się sowim uszom. Są niezwykle precyzyjne, słyszą najmniejsze nawet szmery, a w dodatku na ich podstawie sowa jest w stanie ocenić odległość, w jakiej znajduje się potencjalna ofiara. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że uszy sowy są niewielkie i znajdują się blisko siebie. Generalnie rzecz ujmując, powinny być więc bardzo słabym narządem, ale natura wyposażyła zwierzęta, w tym i ludzi, w naturalny wzmacniacz dźwięku. W naszym ludzkim przypadku są to małżowiny uszne, które ukształtowane są w taki sposób, żeby lepiej zbierać dźwięki dochodzące do nas z przodu i z boków, ale kosztem wyrazistości dźwięków dochodzących zza naszych pleców.
W przypadku sów tym naturalnym wzmacniaczem nie są natomiast małżowiny uszne, tylko specjalnie do tego celu ukształtowane pióra, które układają się w wielkie membrany, odbierające i przekazujące dźwięk do uszu. Potraficie wskazać, w którym miejscu się znajdują?
Za ten charakterystyczny wygląd sowich głów odpowiadają właśnie jej „uszy” z piór. Cała kolista oprawa wokół oczu jest tak naprawdę membraną zbierającą dźwięki z precyzją najczulszego mikrofonu. Dlatego wiemy już, że patrząc sowie „w twarz” tak naprawdę patrzymy głównie na jej „uszy”. Tę część upierzenia nazywamy u ptaków szlarą.
Tutaj pojawia się jednak kolejne zagadnienie. Mamy ucho lewe i prawe, więc możemy ustalić, czy dźwięki dochodzą z przodu, czy z boków. Sowa do skutecznego polowania potrzebuje jednak też wiedzieć, na jakiej wysokości znajduje się ofiara. I tutaj dochodzimy do prostego, ale bardzo sprytnego rozwiązania, którego moglibyśmy się nie spodziewać. Jedno z uszu sowy umieszczone jest wyżej, a drugie niżej.
Podsumowując:
- Wielka powierzchnia odbierania dźwięków daje niezwykłą czułość na nawet najdrobniejsze szmery.
- Powierzchnie wyraźnie rozdzielone na prawą i lewą stronę pozwalają oceniać położenie na płaszczyźnie prawo-lewo.
- To jak daleko od siebie zaczynają się powierzchnie, pozwala też ocenić odległość, z jakiej dobiegają dźwięki.
- Umiejscowienie jednego ucha wyżej, a drugiego niżej, pozwala określać pozycję góra-dół.
Sowy są więc w stanie bardzo dokładnie „widzieć” swoje ofiary za pomocą słuchu. Właśnie dzięki temu nawet w całkowitych ciemnościach mogą z powodzeniem polować. Potrafią wykorzystać tę umiejętność także w dzień. Dzięki temu są w stanie upolować zwierzę, które znajduje się pod śniegiem, czy pod liśćmi. Czyli coś, czego w ogóle nie widać.
5. To po co sowom te wystające nad głową „uszy”?
Jak wszyscy zauważyliśmy, niektóre sowy mają wystające nad głową pióra, które wyglądają jak uszy. Wcale uszami nie są, co już wiemy. Te pióra mają imitować uszy. Dokładnie tak. Sowa „udaje” że ma wystające, szpiczaste uszy, bo właśnie takie uszy mają ssaki, które są drapieżnikami. Ten ozdobnik jest więc „straszakiem” na potencjalnych wrogów i mówi im „nie podchodź, jestem niebezpieczna”. Niektóre sowy są tak dobre w udawaniu drapieżników, że potrafią nawet zmienić swój kształt, tylko po to, żeby przypominać… kota.
Sami zobaczcie, jak genialne w tym są!