Czy inteligentni kosmici żyją w podziemnych oceanach?
Prawie 70 lat temu, włoski noblista Enrico Fermi zadał sławne pytanie: „Gdzie są wszyscy?” Chodziło mu o inteligentne rasy pozaziemskich stworzeń, które przypuszczalnie powinny były już się ujawnić, biorąc pod uwagę zaawansowany wiek Drogi Mlecznej (około 13 miliardów lat), mieszczącej miliardy potencjalnie nadających się do zamieszkania planet.
W ciągu kolejnych dekad naukowcy proponowali wiele wyjaśnień tej zagadki, nazwanej Paradoksem Fermiego. Być może Ziemia jest jedyną zamieszkałą planetą w galaktyce – a przynajmniej jedyną z inteligentnym życiem, a możliwe też, że pozaziemskie rasy istnieją i przyglądają się ludzkości z ukrycia.
W połowie października 2017 r. planetolog Alan Stern zaproponował inny pomysł: może inteligentne formy życia występują powszechnie w galaktyce, lecz większość z nich żyje w głębokich, podziemnych oceanach, odciętych od reszty kosmosu.
Stern – główny badacz misji New Horizons, przelatującej w okolicy Plutona w lipcu 2015 r. – przedstawił swoje argumenty na 49 zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego w Provo, w stanie Utah.
Według Sterna takie oceany mogą być rozsiane po całej Drodze Mlecznej, a biorąc jako wyznacznik nasz Układ Słoneczny, nawet powinny. Ogromne przestrzenie wypełnione wodą istnieją pod zamarzniętymi skorupami księżyców Jowisza – Kallisto, Ganimedesa i Europy – a także pod powierzchnią satelity Saturna, Enceladusa. Podejrzewa się również istnienie zagrzebanych oceanów na wielu innych światach, wliczając Pluton oraz największy księżyc Saturna – Tytana.
Podziemne oceany zapewniają również bardziej stabilne środowisko, niż te na powierzchni, potencjalnie dając życiu więcej czasu potrzebnego średnio na rozwój i ewolucję inteligencji i złożoności, Stern dodaje:
„Uderzenia meteorów i rozbłysków słonecznych, pobliskie supernowe, orbita planety, istnienie magnetosfery czy trującej atmosfery – to wszystko nie ma znaczenia.”
Lecz ta sama rzecz, która chroni takie potencjalne życie przed zagrożeniami i zmianami z zewnątrz – czyli skorupa lodu (lub lodu i skały) – również prawdopodobnie je izoluje.
„Jeśli taka cywilizacja miałaby jakąś technologię i na przykład nadawała sygnał, miałaby oświetlenie lub cokolwiek w tym guście, nie ujrzymy jej w żadnym spektrum, może poza bardzo niskimi częstotliwościami radiowymi”, mówi Stern.
Jest jeszcze jeden czynnik do rozważenia: na ile prawdopodobne jest, że obcy żyjący w takich warunkach podejmują próby komunikacji? Zagrzebani w głębokich, ciemnych czeluściach, czy w ogóle zdają sobie sprawę z istnienia nieskończonej liczby gwiazd w galaktyce? Musieliby kopać specjalne tunele, aby móc tylko zerknąć.
Dla wodnych kosmitów byłoby również niezwykle trudne zapoczątkowanie i rozwinięcie załogowych lotów kosmicznych, z uwagi na oparte na dużych ilościach ciężkiej wody systemach podtrzymywania życia.
Dla jasności Stern nie twierdzi, że jego pomysł to ostateczne rozwiązanie Paradoksu Fermiego. ”Na to prawdopodobnie nie ma dobrej odpowiedzi. Moja teoria dodaje tylko kolejny element do tej debaty.”