6 lat temu

Czy dylemat położniczy to mit? To porównanie kobiecych szkieletów mu przeczy!

Każda ciąża i każdy poród jest inny. Jednak najnowsze badania wskazują też, na większą niż zakładano, różnorodność w kobiecej fizjologii związanej z porodem.

Dlaczego człowiek rodzi się na tak wczesnym etapie rozwoju, że jeszcze przez długi czas pozostaje całkowicie bezbronny i zależny od rodziców? Jeśli chcielibyśmy poczekać na osiągnięcie u noworodka takiego stanu rozwoju układu nerwowego jak chociażby u przedstawicieli innych naczelnych, ludzka ciąża musiałaby trwać znacznie dłużej niż dziewięć miesięcy. Chcąc wyjaśnić taki stan rzeczy, ewolucjoniści jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku stwierdzili, że jest on konsekwencją zderzenia się ze sobą dwóch ewolucyjnych mechanizmów.

Rzekomy dylemat ewolucji

Z jednej strony wraz z rozwojem ludzkiego mózgu powiększała się czaszka dziecka, a z drugiej dwunożność wymusiła zwężenie miednicy, a w konsekwencji kanału rodnego. Pojawił się więc ewolucyjny dylemat znany jako „dylemat położniczy”. Wyjaśnienie proste i jasne. Jednak współcześnie antropolodzy coraz częściej zaprzeczają jego prawdziwości. Przeczą mu też najnowsze badania kobiet z całego świata.

Jedną z największych przeciwniczek takiego spojrzenia na ludzkie narodziny jest Holly Dunworth, antropolożka z Uniwersytetu w Rhode Island. Krytykując rzekomy dylemat, zwraca uwagę m.in. na fakt, że obecny kształt miednicy umożliwiałby rodzenie potomstwa z większymi głowami, a poza tym nasza ciąża i tak trwa stosunkowo dłużej niż u innych naczelnych. Zdaniem Dunsworth tym, co rzeczywiście warunkuje długość ciąży, jest metabolizm. Po prostu dziecko zaczyna rodzić się w momencie, w którym wydatek energetyczny utrzymania ciąży jest już dla matki zbyt duży. Nie jest ona w stanie fizjologicznie dostarczać tyle energii, żeby ciągle wydajnie dzielić się nią z dzieckiem (hipoteza EEG – energetyki ciąży i rozwoju płodu (energetics of gestation and fetal growth).

 

 

Dylemat położniczy a ewolucja zależna od miejsca

Przeciwko dylematowi położniczemu świadczą też najnowsze badania przeprowadzone przez Lia Betii z Uniwersytetu w Roehampton w Londynie i Andrea Manica z Cambridge. Naukowcy dokonali żmudnych pomiarów aż 348 kobiecych szkieletów z całego świata, datowanych od starożytności do współczesności. Po co? Żeby sprawdzić, czy aby na pewno możemy mówić o jednej, ogólnopopulacyjnej budowie kanału rodnego. Czy nie występują między nimi pewne różnice w zależności od tego, na jakiej szerokości geograficznej żyła dana kobieta. Wyniki pokazały, że rzeczywiście kanały rodne kobiet na całym świecie różnią się od siebie. Przykładowo te należące do przedstawicielek populacji subsaharyjskich i azjatyckich były węższe, ale głębsze w perspektywie przód-tył. Z kolei Europejki i rdzenne mieszkanki Ameryki miały kanały najbardziej owalne.

Może wydaje się to mało interesujące i mało znaczące, ale po pierwsze badania po raz kolejny godzą w teorię głoszącą, że poprzez działanie sił selekcyjnych kanał rodny przybrał taki, a nie inny kształt, przez który dzieci rodzą się właśnie w takiej fazie rozwoju. Zwłaszcza że analiza wyników nie wskazuje na żaden konkretny czynnik warunkujący kształt kanału (zauważalna jest jedynie bardzo słaba tendencja związana z temperaturą). Helen Kurki, antropolożka niezwiązana z badaniami, zaznacza, że badania potwierdzają, iż nie można mówić o „najlepszym kształcie” kanału rodnego dla kobiety. Poza tym zarówno autorzy badań, jak i Dunworth wskazują, że coraz większa wiedza na temat przebiegu ciąży i porodu człowieka będzie wspierać także praktykę okołoporodową.