Otrzęsiny – po co nam one? Jakie jest ich znaczenie?
Doczepione kocie uszy, do wypicia sos tabasco i bita śmietana na kolanie. Większość z nas w swoim życiu miała kontakt z jakąś formą otrzęsin. Stanowią one też znany motyw powszechnie wykorzystywany w kulturze. Skąd bierze się ich popularność? Jakie jest znaczenie inicjacji?
Inicjacja to moment wejścia w nowy etap życia, przyjęcie do nowej grupy, stowarzyszenia. Zwykle wiąże się ze specjalnym rytuałem przejścia, przykładem mogą być tu wszystkim dobrze znane otrzęsiny. Co ciekawe, jest to zjawisko występujące wszędzie. Niezależnie od klasy społecznej, szerokości geograficznej czy kultury. Inicjację przechodzi się zarówno w loży masońskiej, klubie na elitarnej uczelni, jak i ulicznym gangu. Skoro zjawisko jest tak powszechne, to musi istnieć tego jakiś powód. Pytanie „dlaczego?” nasuwa się tutaj samo, więc je po prostu zadajmy. Dlaczego?
Znaczenie inicjacji – zniszczyć dysonans
Naukowcy mają kilka teorii wyjaśniających popularność inicjacji w ludzkich społecznościach. Pierwsza wiąże się ze słynnym dysonansem poznawczym, teorią zaproponowaną już w 1962 roku przez Leona Festingera. O co tutaj chodzi? O stosunkowo prosty mechanizm, którym się kierujemy, a mianowicie o potrzebę harmonii między naszymi przekonaniami, postawami i zachowaniami. Z zasady raczej nie chcemy być niekonsekwentni. Przykładem z życia wziętym może być tu fakt, że pomimo tych samych informacji wyjściowych palacze mają zwykle inną opinię na temat szkodliwości palenia niż osoby niepalące. Zbadano też, że po podpisaniu listy kandydata na prezydenta nasze poparcie dla niego wzrasta.
Cały proces redukowania omawianego dysonansu obrazują badania przeprowadzone przez Elliota Aronsona i Judson Mills, w których osoby poddane eksperymentowi zostały podzielone na trzy grupy. Pierwsza z nich przed dopuszczeniem do rzekomego eksperymentu miała przeczytać na głos eksperymentatorom dwanaście obscenicznych słów oraz dwa seksualne opisy. Druga grupa musiała zmierzyć się tylko z pięcioma wyrazami związanymi z seksem, ale nie klasyfikowanymi jako obsceniczne, zaś trzecia grupa była grupą kontrolną, więc nic nie musiała czytać. Następnie wszyscy zostali zaproszeni do jednego pomieszczenia, w którym puszczono możliwie najnudniejsze i najbardziej bezwartościowe nagranie dotyczące psychologii zachowań seksualnych. Jak nie trudno się domyślić, po eksperymencie to członkowie pierwszej grupy oceniali tak nagranie, jak i pozostałych uczestników zdecydowanie najlepiej.
Ach, te wspomnienia…
Trochę inne rozwiązanie proponuje Harvey Whitehouse z Uniwersytetu w Oxfordzie. Twierdzi on po prostu, że przeżycie tego rodzaju zbiorowego, bolesnego psychicznie lub fizycznie wydarzenia wytwarza niezwykle istotne wspólne wspomnienia, które następnie działają jak najwyższej klasy, społeczny klej. Inicjacja łączy ludzi z danej grupy i odróżnia ich od tych, którzy nie przeszli tego samego procesu. Wspólna tożsamość jej członków jest silniejsza. Czym rytuał przyjęcia do grupy jest trudniejszy tym jej późniejsza żywotność jest większa.
Inicjacja w ewolucji
Wreszcie, jest jeszcze ewolucja. Aldo Cimino z kalifornijskiego uniwersytetu w Santa Barbara, twierdzi, że inicjacja rozwiązywała bardzo ważny problem adaptacyjny, przed którym stanął nasz przodek. Mianowicie, w momencie powiększania się danych społeczności niezwykle ważna była trafna ocena, oszacowanie tak intencji jak i umiejętności nowego kandydata na członka grupy. Rytuał stanowił zatem pewnego rodzaju filtr przesiewający nienadających się do współpracy osobników.
Trudno więc się dziwić, że tak bogate kulturowo i psychologicznie zjawisko ma się dobrze nawet w naszych czasach. Jednocześnie z równie oczywistych względów wzbudza ono liczne kontrowersje, chociażby z tego powodu, że w wielu przypadkach kończy się bardzo źle, a nawet tragicznie. Czy różnego rodzaju otrzęsiny i inicjacje są złe z zasady, czy wszystko zależy od sposobu ich przeprowadzenia? Pewnie jest tutaj gdzieś jakaś cienka granica, którą warto rozważyć, ale już w poważniejszej dyskusji i w innym miejscu…