Najnowsze badania wykazały, że źródło niebezpiecznej cholery znajduje się gdzie indziej niż dotąd sądzono
W czasach ożywionych dyskusji na temat szczepionek, chorób i epidemii warto przyjrzeć się badaniom dotyczącym cholery – jednej z cięższych chorób zakaźnych, która w nieleczonych przypadkach zabija nawet 50% chorych.
Cholera to choroba, w przebiegu której dochodzi do przewlekłej biegunki, silnych wymiotów, gorączki i bólu brzucha. Przecinkowiec cholery, bakteria odpowiedzialna za zakażenie, wywołuje w organizmie zmiany, które między innymi hamują przyswajanie potasu. Jeśli choroba nie jest leczona, to objawy zaostrzają się, więc skrajnie odwodniony pacjent może zapaść w śpiączkę, lub po prostu umrzeć.
Cholera leczona daje 99% szans na przeżycie i według niektórych szacunków każdego roku zapadają na nią około 3 miliony ludzi na całym świecie. Spośród tych przypadków około 30 000 kończy się zgonem. Inne szacunki mówią o nawet trzykrotnie większych liczbach.
Znaleźć źródło choroby, wyłączyć pompę, zapobiec tragedii
W 1854 roku w londyńskiej dzielnicy Soho doszło do wielu przypadków zakażeń cholerą. John Snow, brytyjski lekarz, postanowił przyjrzeć się sprawie bliżej. W tamtych czasach uważano, że za chorobę odpowiedzialne jest złe, zanieczyszczone powietrze – Snow był jednak sceptyczny co do tego poglądu i prześledził możliwie jak największą ilość przypadków choroby, by dotrzeć do tych, od których wszystko się zaczęło. Wpadł na pomysł przedstawienia tego graficznie i rozrysował to na poniższej mapie, zaznaczając każdego chorego jedną czarną kreską.
Po dokładnym prześledzeniu mapy widzimy, że większość z przypadków układa się regularnie, a choroba ma swoje centrum. Tym sposobem John Snow doszedł do wniosku, że źródłem cholery jest jedna ze studni, znajdująca się na środku obszaru występowania choroby.
Lekarz wystąpił do władz miasta o zamknięcie tego źródła. Tak też zrobiono, ze studni zdjęto lewar, którym można było pompować wodę. To był strzał w dziesiątkę – choroba przestała nawracać.
Przypuszczenia Snowa były słuszne, jednak w 1854 r. nie był jeszcze w stanie określić, co dokładnie było przyczyną choroby. Dziś już wiemy, że cholerę powoduje przecinkowiec cholery, bakteria, która najczęściej znajduje się w pożywieniu i wodzie, która została skażona ludzkimi odchodami. Londyńska studnia była umieszczona zbyt blisko dołu kloacznego
Dzisiejsze źródło choroby
Każdy przypadek epidemii można zbadać w sposób podobny do tego, którym posłużył się John Snow. W listopadzie 2017 r. naukowcy opublikowali raport z badań dotyczących aktualnych przypadków cholery na kontynentach amerykańskich. Badania były zakrojone na bardzo szeroką skalę i dzięki nim udało się ocenić, że sam przecinkowiec cholery występuje w wielu różnych odmianach, a tą odpowiedzialną za największe epidemie i największą liczbę zgonów jest odmiana z linii 7PET.
Na poniższej mapie widzimy, jak rozrysowane jest „drzewo genealogiczne” tej bakterii.
Wiedząc, jakie dokładnie rodzaje bakterii spowodowały choroby w jakich częściach kontynentów, naukowcy prześledzili pochodzenie tych przypadków. Tym sposobem dowiedzieliśmy się, że zdecydowana większość przypadków cholery w dzisiejszych czasach zawleczona została wraz z przecinkowcem cholery 7PET z Azji.
Jakie to ma znaczenie
Dzięki tym badaniom dowiedzieliśmy się, skąd pochodzi cholera, ale wiemy też, że to właśnie odmiana 7PET jest najgroźniejsza. Daje to nam możliwość lepszej kontroli nad epidemiami cholery. Jeśli pacjent przebywał w Azji i uda się potwierdzić, że został zarażony odmianą 7PET, to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że sytuacja jest bardzo poważna i że trzeba podjąć środki szczególnej ostrożności w tym przypadku. Jeśli będzie to inna odmiana bakterii, to leczenie może być prowadzone zwyczajnie.
Co dalej z cholerą
Dzięki takim właśnie badaniom w przyszłości będzie można o wiele skuteczniej likwidować zagrożenie epidemiami. Do tej pory sądzono, że źródłem cholery jest Afryka i to właśnie tam Światowa Organizacja Zdrowia prowadzi programy mające na celu wyeliminowanie 90% przypadków cholery do 2030 r. Jak widać, pomysł był bardzo dobry i szlachetny, tylko przeprowadzony w złym miejscu.
Opublikowane w tym miesiącu badania rzucają zupełnie nowe światło na światowe epidemie cholery i dają nam całkiem nową nadzieję na lepszą diagnostykę, sprawniejsze leczenie i zapobieganie epidemiom w przyszłości.
To bardzo dobra wiadomość, dzięki temu możemy czuć się z każdym krokiem bezpieczniejsi.