Pięć eksperymentów, które ujawniają naszą ciemną stronę
1. Konformizm, eksperyment Ascha
W 1950 roku Solomon Asch przeprowadził serię eksperymentów laboratoryjnych, które wykazały stopień, w jakim dana osoba zmienia własne opinie są pod wpływem osób z grupy większościowej.
Grupa mężczyzn miała uczestniczyć w prostym percepcyjnym eksperymencie, w rzeczywistości wszyscy poza jednym z nich byli aktorami, a prawdziwym celem było obserwować jak ten jeden, będący prawdziwym uczestnikiem eksperymentu, zachowa się pod wpływem zachowania aktorów.
Asch prosił ochotników, aby jak najdokładniej przyjrzeli się trzem liniom prezentowanym na obrazkach (A, B, C) i zadecydowali, do której z nich najbardziej podobny jest odcinek X narysowany obok.
W rzeczywistości odcinki X i C były tej samej długości, a badani nie mieli co do tego żadnych wątpliwości, jeśli siedzieli sami przed ekranem. W takich warunkach 98% badanych udzielała odpowiedzi: „X jest najbardziej podobny do C”.
Sytuacja jednak zmieniała się dramatycznie, gdy ochotnik był poddawany presji przez innych „uczestników” będących w rzeczywistości aktorami. Eksperyment był zaprojektowany w taki sposób, aby delikatnie wywierać presję na obiekcie badania.
Wyniki pokazały, że presja wywierana przez rówieśników, może mieć wymierny wpływ na udzielane odpowiedzi. W grupie, w której uczestnicy znajdowali się wśród aktorów, aż jedna na trzy osoby udzielała nieprawidłowej, sugerowanej odpowiedzi. Co najmniej 75% uczestników dało złą odpowiedź na co najmniej jedno pytanie.
Zastanawiano się czy dzieje się tak dlatego, że ludzie nie wierzą w to, co widzą na własne oczy, czy dlatego właśnie, że chcą być zgodni z większością i ukrywają swoje opinie.
2. Udzielanie pomocy – eksperyment dobrego Samarytanina
Biblijna historii o miłosiernym Samarytaninie opowiada o mężczyźnie, który pomaga poszkodowanej osobie w potrzebie, podczas gdy inni ludzie m. in. kapłan, przechodzą obok. Psychologowie John Darley i Daniel Batson postanowili sprawdzić, czy religia ma jakikolwiek wpływ na pomoc innym w potrzebie.
W eksperymencie wzięli udział studenci seminarium duchownego, wszyscy uczestnicy przed rozpoczęciem wypełnili kwestionariusz, dotyczący ich praktyki religijnej. W badaniu poproszono mężczyzn o przejście do drugiego budynku na spotkanie. Droga, która do niego prowadziła, była obwarowana żywopłotem, więc trudno było nie zauważyć leżącego na ziemi mężczyzny – pomocnika eksperymentatora. Mężczyzna udawał, że potrzebuje pomocy w momencie, gdy zbliżali się do niego przyszli duchowni.
Części z nich powiedziano przed wyjściem, że są spóźnieni na dalszą część eksperymentu i muszą się spieszyć, pozostałych poinformowano, że mają mnóstwo czasu, więc spieszyć się nie muszą. Dodatkowo części mężczyzn powiedziano, że po przejściu do drugiego budynku ich zadaniem będzie przygotowanie wykładu o dobrym Samarytaninie, drugiej połowie, że będą rozmawiać na temat swojej pracy.
Udzielanie pomocy przez badanych mierzono za pomocą specjalnej skali:
- 0. Badany w ogóle nie zwrócił uwagi na ofiarę.
- 1. Badany spostrzegł ofiarę, ale nie zaproponował pomocy.
- 2. Badany nie zatrzymał się, lecz pomógł pośrednio (np. mówiąc asystentowi).
- 3. Badany zatrzymał się i zapytał czy ofiara potrzebuje pomocy
- 4. Badany po zatrzymaniu nalegał, że weźmie ofiarę do środka budynku, a następnie zostawiał ją.
- 5. Badany po zatrzymaniu odmówił pozostawienia ofiary przez 3-5 minut i nalegał na zabranie jej (na kawę, do szpitala).
Wyniki okazały się być wręcz przytłaczające. Wśród studentów, którzy nie musieli się spieszyć, pomocy mężczyźnie udzieliło 63%, jednak w grupie pośpiechu odsetek ten spadł do zaledwie 10%. Nie miało znaczenia czy badani spieszyli się na rozmowę o pracy czy na przypowieść o dobrym Samarytaninie
Nie stwierdzono również korelacji między faktem bycia religijnym a zachowaniem. Jak na ironię nie miało znaczenia czy uczestnicy myśląc o miłosiernym Samarytaninie spotykali na swojej drodze osobę w potrzebie – jeśli się spieszyli przeważnie jej nie pomagali, a wyznawane wartości okazały się nie mieć takiego znaczenia – najważniejszy był pospiech.
Wyniki pokazują też, że to, że myślimy o pewnych wartościach wcale nie oznacza, że w naszym działaniu będziemy się nimi kierować. Być może etyka staje się luksusem, w miarę jak tempo naszego codziennego życia wzrasta. A może ludzkie zdolności poznawcze zostają zawężone przez pospiech, przez co nie udało się uczestnikom dokonać natychmiastowych reakcji.
Wiele osób biorących udział w badaniu, które nie udzieliły pomocy, po przyjściu do drugiego budynku było zaniepokojonych i pobudzonych. Znajdowali się bowiem w konflikcie między pomocą, a zadowoleniem eksperymentatora i stawieniem się na czas na miejscu. W tym wypadku to raczej konflikt wartości niż znieczulenie może wyjaśnić nieudzielenie pomocy.
3. Rozmycie się odpowiedzialności – eksperyment obojętnego przechodnia
Efekt biernego obserwatora został po raz pierwszy wykazany przez Johna Darleya i Bibba Latané w 1968 roku. Naukowcy zainteresowali się tematem po zabójstwie Kitty Genovese w 1964 roku, której sąsiedzi nie udzielili pomocy. Badacze rozpoczęli serię eksperymentów.
W typowym eksperymencie uczestnik występuję samodzielnie lub w grupie innych uczestników. W pewnym momencie symulowana jest sytuacja kryzysowa, w której aktor np. upada na drodze. Naukowcy następnie mierzą jak długo potrwa zanim przechodnie przystąpią do działania pomocy i czy w ogóle zainterweniują.
Doświadczenia wielu eksperymentów pokazują, że obecność innych hamuje nas przed udzieleniem pomocy. Na przykład w 1969 roku badacze przeprowadzili eksperyment wokół kobiety znajdującej się w trudnej sytuacji i aż 70% ludzi wezwało pomoc lub ją zaoferowało wierząc, że kobieta upadła i doznała urazu. Wystarczyło jednak żeby w pomieszczeniu znajdowały się też inne osoby i już tylko 40% zaoferowało pomoc.
4. Eksperyment więzienny – eksperyment Zimbardo
Eksperyment więzienny Stanford był badaniem psychologicznych skutków bycia więźniem lub więziennym strażnikiem. Doświadczenie przeprowadzono na Uniwersytecie Stanforda od 14 do 20 sierpnia 1971 roku przez zespół naukowców kierowany przez profesora psychologii Philipa Zimbardo. Eksperyment był interesujący dla amerykańskich jednostek wojskowych, jako dochodzenie w sprawie przyczyn konfliktów pomiędzy wojskowymi strażnikami i więźniami.
Dwudziestu czterech studentów płci męskiej zostało wybranych do podjęcia losowo przypisanej roli więźniów lub strażników w udawanym więzieniu, znajdującym się w podziemiach budynku wydziału psychologii Stanford.
Uczestnicy wyszli daleko poza oczekiwania, jakie wobec ich ról stawiali twórcy eksperymentu. Strażnicy wykazywali autorytarne zachowania, ostatecznie poddając część więźniów torturom psychicznym. Wielu więźniów biernie przyjmowało psychologiczne nadużycia oraz na wniosek strażników, łatwo prześladowało innych więźniów, którzy próbowali im zapobiec.
Eksperyment miał nawet wpływ na samego Zimbardo, który będąc w roli nadrzędnego nadzorcy sam dopuścił się nadużyć, zezwalając na kontynuację badania. Dwóch więźniów zrezygnowało z dalszego udziału, co spowodowało zakończenie eksperymentu po sześciu dniach. Niektóre jego części zostały sfilmowane, fragmenty są dostępne publicznie.
Wyniki eksperymentu miały pokazać wrażliwość i posłuszeństwo ludzi, w sytuacji gdy „wyposaży” się ich w ideologie legitymizujące oraz społeczne i instytucjonalne wsparcie. Eksperyment został również wykorzystany do zilustrowania teorii dysonansu poznawczego i mocy władzy.
Wynika więc, że to przypisana rola i jej atrybuty decydują o zachowaniu, bardziej niż indywidualne cechy osobowości uczestników. Zgodnie z tą interpretacją, wnioski pokrywają się z wynikami eksperymentu Milgrama, w którym zwykli ludzie wypełniali zlecone im zadania, polegające m. in. na zadawaniu bólu.
5. Siła autorytetu – eksperyment Milgrana
Eksperyment Milgrama, na posłuszeństwo wobec autorytetów, był serią znanych eksperymentów psychologii społecznej przeprowadzonych przez Uniwersytet Yale i psychologa Stanleya Milgrama. Eksperyment miał mierzył gotowość uczestników badania do posłuszeństwa wobec autorytetu, który instruował ich do wykonywania czynności, będących w sprzeczności z własnym sumieniem.
Badania rozpoczęły się w lipcu 1961 roku, w trzy miesiące po rozpoczęciu procesu nazistowskiego zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna w Jerozolimie. Milgram wymyślił jego studium psychologiczne, aby odpowiedzieć na pytanie: „Czy to, że Eichmann i jego współprawnicy brali udział w Holokauście było ich intencją, czy działali w odniesieniu do nadrzędnych celów? Czy istnieje poczucie moralności wśród osób zaangażowanych w przemoc?”
Badania Milgrama zasugerowały, że miliony osób biorących udział w masowych mordach wykonywały tylko rozkazy, pomimo naruszania ich najgłębszych przekonań moralnych. Eksperymenty były powtarzane wielokrotnie, dostarczając spójnych wyników, ale w różnych proporcjach procentowych w społeczeństwach na całym świecie. Eksperymenty były kontrowersyjne i uznane przez niektórych naukowców za nieetyczne jako fizyczne i psychiczne nadużycie. Psycholog Diana Baumrind uważa eksperyment za „szkodliwy, ponieważ może powodować trwałe uszkodzenie psychologiczne i sprawiać, że ludzie będą mniej ufni w przyszłości”.
Do eksperymentu, rzekomo dotyczącego mechanizmów uczenia się, pozyskano ochotników. Pozornie podzielono ich na dwie grupy: nauczycieli i uczących się. W rzeczywistości rolę uczących się odgrywali aktorzy. Ci, którzy mieli uczyć dostali kitle, asystę „lekarzy” i „naukowców”, umieszczono ich w pomieszczeniach laboratoryjnych uniwersytetu . Uczniowie mieli zapamiętać w określonym czasie określoną liczbę słów lub sekwencję cyfr, byli przywiązani do krzesła, a do rąk i nóg mieli przymocowane elektrody. Nauczyciel miał stymulować do nauki karząc za każdą pomyłkę porażeniem delikatnym prądem. Napięcie prądu miało być eskalowane wraz ze wzrostem pomyłek.
Aktor odgrywający ucznia przy napięciu 50V zaczynał uskarżać się na ból, przy 100V wyraźnie oświadczał, że rezygnuje (w rzeczywistości nie było oczywiście żadnego prądu). Większość badanych czyli „nauczycieli” traciła rezon i niepewnie spozierała na „lekarzy” i „naukowców”. Ci jednak udzielali jednej z przygotowanych odpowiedzi:
- Kontynuuj proszę
- Eksperyment wymaga tego, aby kontynuować
- Jest absolutnie konieczne, aby kontynuować
- Nie masz innego wyjścia, trzeba iść dalej
Przy 150V „uczniowie” zaczynali płakać, wyć, wyrywać się. Na tym etapie jednak tylko część „nauczycieli” odmówiło dalszego udziału.
Spośród 40 uczestników badania 26 dostarczyło maksymalne wstrząsy a więc 65% badanych, podczas gdy tylko 14 zatrzymało się przed osiągnięciem najwyższego poziomu. Ważne jest, aby dodać, że badani stawali się często niespokojni podczas przebiegu badania, zrozpaczeni i wściekli na eksperymentatora. Mimo to nadal wykonywali rozkazy aż do samego końca.
Z powodu obaw o ilość lęku doświadczanego przez wielu uczestników, wszyscy otrzymywali na koniec eksperymentu wyjaśnienia, na temat procedury i wykorzystania oszustwa jako metody. Jednak wielu krytyków badania twierdzi, że wielu uczestników nadal nie zna dokładnej natury eksperymentu. Milgram ankietując później uczestników i stwierdził, że 84% z nich było zadowolonych z uczestnictwa, a tylko 1% żałował swojego zaangażowania w badanie.
Przerażające?