Historia o tym, jak „Biały” mężczyzna stał się „czarny”
Niesamowity eksperyment przeprowadzony przez amerykańskiego dziennikarza odsłonił koszmar segregacji rasowej.
W listopadzie 1959 roku dziennikarz John Griffin stnął wobec jednego z najbardziej wymagających doświadczeń życiowych. Trzydziestodziewięcioletni mężczyzna, na skutek dawnych urazów poniesionych w czasie pełnienia służby wojskowej, stracił tymczasowo wzrok. Jak twierdził, to właśnie to doświadczenie pchnęło go w stronę tematu segregacji rasowej w Stanach, pozwalając mu na nowo „dostrzec kolory”.
„Ślepy widzi jedynie serce i inteligencję drugiego człowieka, a w tych kwestiach nic nie jest w stanie wskazać czy ktoś jest czarny czy biały”.
Griffin postanowił wcielić się w rolę czarnoskórych mieszkańców Ameryki, próbując żyć ich życiem przez 6 tygodni.
Swoją perspektywę przedstawić również przedstawić pozostałym obywatelom. Postanowił stać się „czarnym” i opisać swoje doświadczenia. Aby to osiągnąć zrobił coś bezprecedensowego – zmienił kolor skóry.
Zabieg pozwalający na czasową zmianę koloru skóry, dokonał pod okiem dermatologów. W jaki sposób? Leżąc przez 15 godzin pod lampami UV. Równolegle kurację wspomagał lekami na bielactwo, które pomogły w osiągnięciu ciemnego koloru skóry.
Z ciemną skórą i ogoloną głową Griffin wyruszył na podbój południowych stanów, rozpoczynając od Nowego Orleanu a kończąc na Atlancie. W czasie podnóży kierował się ustalonymi przez siebie zasadami: będzie zatrzymywał się w hotelach tylko dla czarnoskórych, stołować się w restauracjach i kawiarniach prowadzonych przez czarnych i podróżować z czarnoskórymi.
Gdy zmienił kolor skóry zmienił się również sposób traktowania go przez innych, począwszy od „spojrzeń nienawiści” w poczekalni dworcowej, które opisywał w taki sposób:
„Podszedłem do kasy biletowej, gdy kasjerka zobaczyła mnie jej sympatyczna do tej pory twarz kompletnie się odmieniła. To było zupełnie niespodziewane, byłem zaskoczony.
Czego chcesz? warknęła. Starając się zachować uprzejmość zapytałem o następny autobus do Hattiesburg. Odpowiedziała niegrzecznie i spojrzał na mnie z nienawiścią. Wiedziałem, że doświadczyłem tego, co Murzyni nazywają „spojrzeniem nienawiść”.
To było moje pierwsze tego rodzaju doświadczenie. Jest to coś znacznie więcej niż wyraz dezaprobaty, którego każdy czasem doświadczy. To było tak przesadnie nienawistne, że byłbym tym rozbawiony, gdyby nie fakt, że mnie to zaskoczyło”.
Gdy już udało mu się zakupić upragniony bilet ponownie doznał „nienawistnego wgapiania się” tym razem od „dobrze ubranego, białego mężczyzny w średnim wieku”:
„Nic nie może opisać miażdżącej grozy tego doświadczenia. Czujesz się zagubiony, serce ci ściska z powodu takiej nie maskowanej w żaden sposób nienawiści, nie dlatego że się boisz, ale dlatego, że pokazuje to ludzi w nieludzkim świetle. Dostrzegasz rodzaj szaleństwa, coś tak nieprzyzwoitego, że aż przerażającego z powodu swojej nieprzyzwoitości”.
Po powrocie z wyprawy Griffin stal się popularny, udzielając wywiadów dla krajowych mediów.
Jednak jego sława zaczęła wkrótce stanowić zagrożenie. W rodzinnym Mansfield on sam oraz członkowie jego rodziny zaczęli otrzymywać pogróżki, z czasem pojawiły się nawet kukły na szubienicach. Jawna wrogość ostatecznie zmusiła Griffina i jego rodzinę do przeniesienia się do Meksyku, gdzie napisał książkę zawierającą wszystkie spostrzeżenia z podróży.
Książka zatytułowana „Czarny jak ja” została wydana w 1961 roku. Przetłumaczono ją na 14 języków a wstrząsająca historia została również zekranizowana. Szokująca relacja wywołała silne reakcje w społeczeństwie polaryzując je jeszcze bardziej.
Krytycy wytykali jednak, że „objawienia” Griffina nie były niczym nowym, a jego podróż nie była niczym innym niż tylko kontrowersyjną maskaradą. Inni doceniali znaczenie eksperymentu, podkreślając, że aby przezwyciężyć problem rasizmu, ludzie muszą w pierwszej kolejności stać się świadomi „męczarni dyskryminacji” doświadczanej każdego dnia przez poszczególne osoby.
Griffin resztę życia spędził podróżując i opowiadając o swoich doświadczeniach, jednak wszędzie gdzie się pojawił wyzwalały się również negatywne reakcje. Pewnego dnia w ‘64 roku Griffin podróżował przez Mississippi, gdy jego auto złapało gumę. Stojąc przy drodze czekał na pomoc, skończyło się jednak na mocnym pobiciu przez grupę lokalnych mieszkańców z użyciem łańcuchów.
Do końca swojego życia napotykał na podobne przeciwności, finalnie zmarł w wieku 60 lat na atak serca. Z czasem jego książka została ponowne przeinterpretowana.
To co kiedyś uchodziło za przełomowe i pełne współczucia dziś odbierane jest już raczej jako niestosowne.
„Dziś idea żeby biały człowiek przyciemnił swoją skórę, aby móc mówić w imieniu czarnych może jawić się jako protekcjonalne, obraźliwe, a nawet komicznie. Griffin uważał, że poprzez zmianę koloru skóry odkryje tajemnice istnienia, które brzmiały głęboko, gdy czytałem go w wieku 16 lat, teraz jednak wydaje mi się to raczej typową nadętą prozą, co rzuca cień wątpliwości na wiarygodność opisywanych przez niego doświadczeń” Sarfaz Manzoor, The Guardian.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że dzisiaj również żyjemy w świecie, w którym w dalszym ciągu wiele osób doświadcza „katuszy dyskryminacji”. Z tego powodu, pomimo swoich wad, „Czarny jak ja” pozostanie istotnym tekstem dla najbliższej przyszłości.